W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

Pany i chamy

Pany i chamy

Niedawno zauważyłem zjawisko nowej chłopomanii, może nie na miarę Wyspiańskiego, ale pojawił się wysyp pozycji zajmujących się losem polskich chłopów. Prace pochylają się nad niedolą i krzywdą mieszkańców wsi; przybliżają stosunki społeczne w I Rzeczpospolitej. Próbują na sprawę spojrzeć z perspektywy wykorzystywanych. Nowym pozycjom książkowym towarzyszą dyskusje i polemiki.

Szlachcic Onufry Zagłoba na potrzeby usprawiedliwienia nierówności społecznych w dawnej Rzeczpospolitej, wywodził pochodzenie chłopstwa z rodu Chama. Objaśniał, że protoplastą wszystkich ludzi ze stanu niższego jest Cham, który za swoje niecne postępowanie względem ojca Noego został ukarany wiecznym przekleństwem, czyli poddaństwem oraz służbą na rzecz wyżej postawionych. Powoływanie się na religijny wymiar miało uświęcać korzystny dla uprzywilejowanych porządek świata. Zagłoba wraz ze swymi opowiastkami jest postacią literacką, ja natomiast natknąłem na mentalnych spadkobierców sienkiewiczowskiego szlachcica, którzy w podobny sposób próbują wyjaśniać aktualne wydarzenia ze sfery podziałów społecznych. 

Po ostatnich wyborach spotkałem się z licznymi emocjonalnymi reakcjami zawiedzionych zwolenników kandydata, który przegrał rywalizację o prezydenturę. Jak jestem w stanie zrozumieć powyborcze rozżalenie oraz potrzebę odreagowania, a nawet odbycia pewnej formy żałoby po niespełnionych oczekiwaniach, to furię wywołują u mnie wypowiedzi usiłujące wyjaśnić przyczynę porażki ignorancją mieszkańców wsi. Recytowana jest mantra o braku wykształcenia, niskim statusie materialnym, podeszłym wieku i zamieszkiwaniu w małych ośrodkach. 

Lwia część prowincjalnego społeczeństwa zagłosowała nie tak jak sobie życzyły wielkomiejskie elity, więc posypały się tradycyjne zarzuty wytykające plebejskość oraz niezaradność życiową w procesie przemian. Prym w przestrzeni medialnej wiodły głosy profesorów, artystów i sportowców. Jeden z nich wpadł na pomysł, aby odebrać mieszkańcom wsi prawa wyborcze, bo nie będzie mu cham państwa urządzał. Jakbym słyszał Jana Pawła Adamczewskiego z Adamczychy; antybohatera serialu „1670”, przywołującego do posłuszeństwa niesubordynowanych kmiotków, którzy ośmielili się mieć inne zdanie niż Jaśnie Pan Szlachcic. Dziękować Bogu, że nie zażądał wybatożenia. 

Marcin Meller, dziennikarz spostrzegający rzeczywistość z lewicowej perspektywy, zamieścił na swoim profilu prowokującego mema, poprzez którego zakpił z rozdwojonych zachowań wielkomiejskich środowisk: z jednej strony bolejących nad losem polskiego chłopa w dawnych czasach, zaczytujących się w krzywdzie mieszkańca wsi, oburzonych niegodnym i nierównym traktowaniem, a pańszczyznę zrównujący z niewolnictwem czarnoskórych na plantacjach bawełny i trzciny cukrowej, aby na jednym oddechu traktować z pogardą wyborców zwycięskiego kandydata, nadając im od plebsu i wytknąć mieszkanie na zadupiu. 

Zastanawiające jest, że w przypadku wieszania psów na niedojrzałym do demokracji małomiasteczkowym elektoracie wiodą prym osoby, które odniosły ewidentne sukcesy w życiu. Są rozpoznawalne, ich osiągniecia przełożyły się na wysoki status materialny. Dla mnie to jakaś psychologiczna zagwozdka. Zachodzę w głowę poszukując logicznego wyjaśnienia i nasuwa mi się pewne wspomnienie: z opowieści i widzenia znałem człowieka, który maskował niskie poczucie wartości przesadną ilością złotej biżuterii. Ozdoby miały za zadanie uzupełnić deficyt w oczach własnych oraz pozyskać uznanie otoczenia. Posiadałem również wiedzę, że nie szanuje i upokarza najbliższych. Czyżby poprzez tytuły, stan posiadania oraz blichtr coś głęboko skrywanego starało przebić się na zewnątrz? 

Odtrutką na irytujący klasizm, stał się artykuł podsunięty przez media społecznościowe - przywołujący etos polskiej inteligencji. Część szlachty po serii narodowych klęsk oraz utracie majątków została zmuszona przeprowadzić się do miast, gdzie podejmuje się pracy w wolnych zawodach. Przyświeca jej cel „uszlachcenia” niższych warstw społecznych, aby wraz z nimi stworzyć wspólnotę równych obywateli. Wiedzą, że bez wsparcia świadomych mieszkańców wsi nie wskrzeszą utraconego państwa. Nie jest to czynione z pozycji wyższości czy chęci dominacji; działania cechują się szacunkiem, ponieważ celem jest dobro wspólne. Tych kilka zdań przyniosło mi pociechę, że nie wszyscy dają się uwieść darwinistycznym instynktom, ale dostrzegają w mniej zamożnym i gorzej wykształconym, mieszkającym na prowincji - bliźniego. Poza tym 90% z nas ma pochodzenie chłopskie. 

 

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart