Przez lata rower miejski, znany także jako BBBike, cieszył się uznaniem wielu mieszkańców Bielska-Białej. A potem przyszła pandemia, wojna na Ukrainie i świat stanął na głowie. BBBike zniknął i już nie wróci. Ten fakt potwierdziliśmy zarówno w Urzędzie Miejskim, jak i w firmie, która przez lata była operatorem programu. Nasi rozmówcy widzą jednak sprawę w nieco odmiennych kontekstach.
Z naszych ustaleń wynika, że głównym powodem rezygnacji miasta z kontynuowania projektu roweru miejskiego były finanse. W związku z zawieruchą pandemiczną i wojenną konieczne stało się szukanie oszczędności. Jedną z ofiar padł właśnie BBBike, który kosztował miasto rocznie około miliona złotych. Swoje dorzuciły też… zmiany technologiczne i rynkowy sukces elektrycznych hulajnóg.
– Głównym powodem rezygnacji z projektu roweru miejskiego były oszczędności. Ratusz tłumaczył wtedy, że wiele innych ważnych projektów, nie tylko nasz, zostały obcięte – mówi nam Marcin Jeż, dyrektor do spraw rozwoju w firmie Bikeu, która była operatorem programu. Nasz rozmówca zauważa jednak, że oszczędności poczynione w jednym obszarze mogą generować straty w innych tematach. – Brak rowerów to większe korki, ale też niszczenie tego, co system budował przez 8 lat, np. dobrych nawyków w zakresie jeżdżenia rowerem miejskim albo własnym – zauważa.
Długo sytuacja BBBike była niejasna. Najpierw Rada Miejska wyraziła zgodę na kontynuowanie projektu, a potem… zmieniła zdanie. Ostatecznie program został zakończony.
Na główną rolę oszczędności zwróciła uwagę także Anna Zgierska, zastępca Naczelnika Wydziału Kultury i Promocji Urzędu Miasta w Bielsku-Białej. Jak jednak podkreśliła w rozmowie z luBBie.pl, decyzja została poprzedzona długimi rozmowami ze środowiskami rowerowymi oraz analizami.
Co ważne, dużą rolę w osłabieniu znaczenia projektu BBBike odegrała pandemia. Choć w czasie zarazy ludzie powinni chętniej korzystać z rowerów niż np. z zatłoczonej komunikacji publicznej, to w tamtym okresie chętniej sięgano po własny sprzęt, sprzęt niedotykany przez nikogo – co w czasie pandemii stanowiło zaletę. Tymczasem ludzie, którzy kupili sobie własny rower, w naturalny sposób przestali być klientami programu BBBike. I w końcu ich liczba była na tyle niewielka, że kontynuowanie projektu przestało mieć sens – wynika ze słów Anny Zgierskiej.
Czy więc już nigdy rower miejski nie zagości w Bielsku-Białej? Nasi rozmówcy są tu zgodni: nie warto mówić „nigdy”. Sytuacja może się bowiem kiedyś zmienić. Jeśli zapotrzebowanie na rower miejski będzie często wyrażane przez mieszkańców, to Urząd Miasta nie wyklucza nowego otwarcia w temacie.
Marcin Jeż ubolewa jednak z powodu zakończenia projektu. Jego zdaniem w chwili rezygnacji z BBBike zainteresowanie rowerem miejskim było spore. – Tematu rowerów napędzanych siłą mięśni nie ma w naszych relacjach z miastem. A szkoda. Gdy projekt został zarzucony, to otrzymywaliśmy wiele telefonów od użytkowników. Ludzie byli zawiedzeni. My oczywiście nie dyskutujemy z brakiem środków, jesteśmy tylko operatorem, możemy jedynie trzymać kciuki oraz realizować wizję miejskiego transportu – tłumaczy.
Nasz rozmówca z firmy Bikeu widzi natomiast szansę na nowe otwarcie za sprawą rowerów elektrycznych.
– Chcielibyśmy przekonać miasto do wprowadzenia projektu długoterminowego wypożyczania rowerów elektrycznych. Taki projekt pioniersko wprowadził Kraków, a potem Jaworzno. Osoba płacąca podatki w Bielsku mogłaby wypożyczyć np. na trzy miesiące, abonamentowo, rower o wartości kilkunastu tysięcy za kwotę będącą w jej zasięgu – kilkadziesiąt złotych miesięcznie. Taki sprzęt mógłby być serwisowany, tematy gwarancyjne leżały by po stronie operatora mającego całodobową infolinię. Wcześniej miasto nie zdecydowało się na taki krok, gdyż chciało zobaczyć, jak takie rozwiązania spiszą się w innych miastach. Dziś mija rok działalności w Krakowie, prawie 8 miesięcy w Jaworznie Czas, żeby pomyśleć o tym w Bielsku-Białej – mówi portalowi luBBie.pl.
Na ten moment Urząd Miejski nie przygotowuje się do wprowadzenia w Bielsku-Białej takiego systemu. Jeśli jednak kiedyś takie rozwiązanie pojawiłoby się w stolicy Podbeskidzia, to właśnie w formie abonamentów. Zastępca Naczelnika Wydziału Kultury i Promocji Urzędu Miasta Anna Zgierska także jest bowiem zdania, że w wypadku rowerów elektrycznych ich pożyczanie „na minuty” nie sprawdziłoby się z powodu większego skomplikowania systemu.
Nie da się przy tym nie zauważyć, że do zakończenia projektu BBBike przyczyniły się nie tylko pieniądze, ale także „bum” na hulajnogi elektryczne – naturalną konkurencję dla rowerów. W tym wypadku Marcin Jeż jest jednak sceptyczny. Chodzi o bezpieczeństwo dość szybkich pojazdów z małymi kołami.
– Pewnym argumentem przeciwko rowerom miejskim były hulajnogi, ich popularność. Natomiast my jako firma mamy zakaz prowadzenia wdrażania hulajnóg elektrycznych ze względu na urazowość. W Paryżu infrastruktura tego typu była olbrzymia, działała świetnie, ale właśnie z powodu kontuzji zakazano tego typu pojazdów „na minuty”. Oczywiście można korzystać z hulajnóg bezpiecznie, ale nie każdy postępuje odpowiedzialnie, nie każdy korzysta z kasku i jeździ odpowiedzialnie z myślą o sobie i innych – podsumowuje.
Tym samym Bielsko-Biała na progu wiosny roku 2024 pozostaje bez systemu rowerów miejskich. Jeśli ktoś planuje nie tylko weekendowe wycieczki, ale i dojazdy do pracy przy pomocy mechanicznego jednośladu, musi zaopatrzyć się we własny sprzęt. I tak najpewniej zostanie nie tylko w tym, ale i w kolejnych sezonach.