Kilka dni temu radna Anita Szymańska wystosowała do władz miasta interpelację w sprawie organizacji dożynek w Bielsku-Białej. Część opinii publicznej przyjęła tę informację z niedowierzaniem, traktując pomysł radnej jako niepoważny, a nawet kpiąc z niego. Tymczasem Bielsko-Biała ma bogatą historię, ale i współczesność związaną z gospodarowaniem na roli, hodowlą oraz podobnymi formami aktywności gospodarczej i wynikającą z tego kulturą.
Oczywiście patrząc z perspektywy ścisłego centrum dawnego Bielska oraz Białej rolnictwo może wydawać się tematem odległym i praktycznie nieobecnym w mieście. Jednak Bielsko-Biała, podobnie jak inne duże miasta w Polsce, rozwijało się terytorialnie poprzez przyłączanie sąsiednich terenów wiejskich. Owej sytuacji nie towarzyszyła jednak rewolucja urbanistyczna. Słowem: dawna wiejska zabudowa wraz z układem pól pozostała nienaruszona, a jeśli ulega przemianom, to w wyniku indywidualnych decyzji właścicieli posesji. Tym samym Hałcnów, Kamienica, Lipnik i wiele innych dzielnic ma miejscami więcej wspólnego pod względem układu urbanistycznego z sąsiednimi wioskami niż ze ścisłym centrum Bielska-Białej. W tych dzielnicach nie brakuje także rolników.
W interpelacji z 21 maja radna z Hałcnowa wskazała na swoją dzielnicę jako dobre miejsce do organizacji dożynek. Podkreśliła przy tym, że takie wydarzenie stanowiłoby ważny element celebrowania tego, co dla lokalnej kultury ważne. Odnotowała także obecność w mieście różnorodnej infrastruktury, w tym tej podmiejskiej. Zauważyła ponadto, że w centrum odbywają się nowoczesne wydarzenia kulturalne, ale nie należy pomijać w Mieście Splotów dzielnic o tradycyjnym charakterze. Dlatego właśnie sugeruje organizację dożynek w dzielnicy tak mocno powiązanej z rolnictwem, jak Hałcnów. Na razie radna Anita Szymańska nie otrzymała odpowiedzi. Prezydent ma jeszcze kilka dni na jej udzielenie.
Czy radna Szymańska słusznie sugeruje organizację w jednej z miejskich dzielnic dożynek? Okazuje się, że tak.
Jak powiedziała w rozmowie z portalem luBBie.pl Danuta Kożusznik, prezes zarządu Rejonowego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych w Bielsku-Białej, rolnictwo w Bielsku-Białej ma o wiele szerszy charakter niż może się to wydawać na pierwszy rzut oka. Oczywiście na terenie miasta wielkie obszary rolne oraz zakłady hodowli zwierząt nie funkcjonują w takiej skali, jak na terenach wiejskich, co wynika także z przepisów prawa i planów zagospodarowania przestrzennego, jednak nie oznacza to braku rolnictwa w ogóle.
W oddalonych od centrum dzielnicach nie brakuje bowiem osób uprawiających pole np. na własne potrzeby: chociażby po to, by zebranym ziarnem karmić zwierzęta. Te zaś mogą być hodowane na własny użytek. A domów, w których przy obejściu zobaczymy chociażby kury, w Bielsku-Białej nie brakuje. Na polach zachowanych do dziś niewielkich gospodarstw rosną z kolei warzywa, a w sadach: owoce. Każdy zaś, kto choć czasami wyjeżdża poza centrum, w okresie od wiosny do jesieni musiał kiedyś zdjąć nogę z gazu jadąc samochodem za traktorem.
Łatwy do zauważenia sprzęt rolniczy na ulicach nie wyczerpuje jednak tematu. Ważnym elementem szeroko rozumianego rolnictwa w Bielsku-Białej jest także pszczelarstwo oraz szkółkarstwo. Ten pierwszy obszar ludzkiej aktywności gospodarczej widoczny jest w funkcjonowaniu w Bielsku-Białej Beskidzkiego Związku Pszczelarzy „Bartnik”. Z kolei ten drugi ściśle wiąże się z istnieniem w mieście Zespołu Szkół Centrum Kształcenia Rolniczego im. Stanisława Szumca, do którego uczęszczają osoby z Bielska-Białej oraz okolic. Dzięki temu miasto oraz sąsiednie miejscowości specjalizują się w prowadzeniu szkółek roślin ozdobnych. Jest ich naprawdę sporo!
Mówiąc o rolnictwie w Bielsku-Białej nie da się także zignorować dużego sektora gospodarki, jakim jest przetwórstwo rolno-spożywcze. Tutaj na pierwszy plan wysuwa się firma Bielmar, produkująca tłuszcze w oparciu o surowce skupowane od lokalnych rolników. W końcu, jak zauważyła w rozmowie z nami Danuta Kożusznik, na obrzeżach Bielska-Białej powstają, rozwijają się i coraz prężniej działają gospodarstwa produkujące tzw. żywność ekologiczną. To wszystko powoduje, że pomysł dożynek lub święta plonów w Bielsku-Białej nie powinien być wyśmiewany i odrzucany na starcie. Szczególnie, że tego typu impreza ma jeszcze jeden niepomijalny aspekt.
Dożynki to bowiem nie tylko święto branżowe, święto związane z konkretną aktywnością gospodarczą. To także święto z obszaru kultury, okazja do celebrowania tradycji, tego, kim jesteśmy i skąd się wywodzimy. I taki fakt nie może być pomijany czy ignorowany w dobie coraz większych nacisków na inkluzywność, podkreślania własnego dziedzictwa, swojej historii i pochodzenia. Skoro Bielsko-Biała ma być bowiem Miastem Splotów, to istotnie musi odważnie powiedzieć, że jest miastem z bogatą historią wiejską. Historią, która pozostaje widoczna.
To właśnie dlatego dożynki, nawet jeśli nazwiemy je nowocześniejszym terminem święta plonów, stanowią doskonałą okazję do celebrowania własnych tradycji i doceniania wspólnoty. A wspólnotowość w wymiarze wiejskim niejedno ma imię: od zachowania silnego podziału nie tylko na dzielnice, ale i na parafie odpowiadające dawnym wioskom, przez tradycję ogniskowania się lokalnej wspólnoty wokół remiz Ochotniczej Straży Pożarnej, po stowarzyszenia gospodyń. I nie ważne, czy nazwiemy je kołem gospodyń wiejskich czy miejskich. A instytucja o takiej nazwie istniej od ubiegłego roku w Straconce: Koło Gospodyń i Gospodarzy Miejskich.
Mówiąc o rolniczym i hodowlanym elemencie współczesności Bielska-Białej nie da się także pominąć historii Igora Bokuna, którą w ubiegłym roku opisywała lokalna „Gazeta Wyborcza”. Mężczyzna „porzucił życie w mieście. Pożegnał kremy z filtrami, hoduje owce i stare gatunki jabłoni” – mogliśmy przeczytać. Hodowców owiec na wzgórzach okalających centrum Bielska-Białej, ale wciąż należących do miasta, jest jednak wielu – np. w Aleksandrowicach funkcjonuje gospodarstwo Pasterska Osada rodziny Bijaków.
Czy więc mając świadomość tej różnorodności rolniczych, hodowlanych i kulturowo związanych ze wsią aktywności na terenie Bielska-Białej nadal chcemy śmiać się z pomysłu dożynek? Rozsądek nakazuje poważne podejście do idei i rozważenie wszystkich „za” i „przeciw”. Kpiny dowodzą zaś naszej ignorancji.
Na ten moment jeszcze nikt z miasta nie kontaktował się z Rejonowym Związkiem Rolników w sprawie organizacji dożynek, święta plonów czy innej formy okazania szacunku ludziom produkującym żywność oraz dbającym o roślinność w mieście. Niewykluczone jednak, że w przyszłości Urząd wsłucha się w głos wyrażony w interpelacji radnej Anity Szymańskiej. W pierwszej kolejności odpowiedzi musi natomiast udzielić prezydent lub jeden z jego reprezentantów i to właśnie stosowna odpowiedź na interpelację może przyspieszyć bieg sprawy lub storpedować ją na starcie.