21 lutego obchodzimy Międzynarodowy Dzień Przewodnika Turystycznego. Z tej okazji zapytaliśmy osobę świetnie znającą miasto i zawodowo zapoznającą turystów z walorami Bielska-Białej, przewodnika Macieja Kozika, o różne aspekty jego pracy oraz mocne i słabe strony stolicy Podbeskidzia jako turystycznej destynacji.
– Z turystycznym zainteresowaniem Bielskiem-Białą jest różnie. Są grupy, które przyjeżdżają celowo, gdyż są zainteresowane np. historią Małego Fiata, historią włókiennictwa, szlakiem bajkowym, coś usłyszeli i chcieliby lepiej poznać miasto lub ktoś z rodziny pochodzi z Bielska-Białej. Nie brakuje jednak także ludzi, którzy przyjeżdżają przypadkiem, np. jadą w góry, w Beskidy, a zatrzymują się w mieście na nocleg. W większości przypadków Bielsko-Biała nie jest celem wycieczki samej w sobie – mówi nam Maciej Kozik. Jak zauważa, potencjał turystyczny Bielska-Białej jest bardzo duży, ale ciężko mówić o jego optymalnym wykorzystaniu.
– W Bielsku-Białej dużo mówi się o promocji, kręci się piękne, świetnie wyreżyserowane filmiki, które sporo kosztują, ale cóż z tego, skoro miasto nie jest obecne na targach turystycznych. Nie ma takich reklam jak Wrocław czy Kraków, który sam w sobie jest wizytówką. Czy chociażby Wadowice. Tych miast reklamować nie trzeba. W Bielsku-Białej kręci się filmiki, ale nic za tym nie idzie – ocenia nasz rozmówca.
Niedostatki promocji to, jego zdaniem, tylko jedna strona medalu. Kuleje także infrastruktura.
– Brakuje parkingów dla autobusów. Mówiłem o tym wielokrotnie. Przyjeżdżają turyści-seniorzy albo dzieci i chcą pójść w okolice katedry lub bielskiego Syjonu, żeby poznać esencję miasta. Ale nie ma parkingów i muszą umawiać się z kierowcą, który ich wysadza w centrum i jedzie gdzieś na parking, a potem muszą się zdzwaniać. Tak się dzieje najczęściej. Alternatywą jest zaparkowanie dalej od centrum i podejście. Ale nie wszyscy mogą, nie wszyscy mają też czas – ubolewa Maciej Kozik. Jak dodaje, wiele grup byłoby skłonnych zapłacić kilkadziesiąt złotych za łatwo dostępny parking dla autobusu w centrum miasta. Ale nie zapłacą, bo takich parkingów nie ma.
Nie oznacza to jednak, że przewodnik turystyczny po Bielsku-Białej widzi jedynie negatywne strony turystyki w mieście. Przeciwnie. Maciej Kozik w rozmowie z luBBie.pl wskazał wiele obszarów, które są siłą miasta i mogłyby zostać wykorzystane. Jest bowiem wiele spraw, które wywołują efekt „wow” i zachwyt u turystów, którzy dowiadują się czegoś o Bielsku-Białej. Najbardziej na wyobraźnię działa fakt, że w stolicy Podbeskidzia żyje wielu milionerów. Ale to nie wszystko.
– Podoba się szlak bajkowy, wrażenie robią też nieoczywiste historie, jak np. losy Selmy Kurz, Teatr, Poczta Polska, Zamek, Rynek. Wiele osób interesuje historia bielskich Niemców, historia mieszanki kulturowej. Podoba się sam budynek Ratusza oraz historia dwumiasta. Jako strażak-ochotnik opowiadam o tym, że choć w przeszłości były to dwa miasta, to straż pożarna była jedna. Duże „wow” robi też wyjazd na Szyndzielnię i spojrzenie na miasto z góry. Podoba się również stadion, choć niektórzy zastanawiają się czy powstał w najlepszym możliwym miejscu. Wiele osób kojarzy ponadto Bielsko-Białą właśnie z piłkarskim Podbeskidziem. Osoby starsze interesują się natomiast historią bielskiej piosenki, np. postacią Marii Koterbskiej. Innych zachwyca fakt, że w Bielsku istniał pierwszy w Polsce elektryczny tramwaj. Innym podoba się to, że nie ma dziur w nawierzchni głównych ulic. Że poziomem życia nie ustępujemy największym miastom w kraju. Że jest dużo zieleni. Że dużo filmów się kręci. Sporo osób dziwi się, że tutaj mieszkał i maturę zdawał Jerzy Stuhr – mówi nam Maciej Kozik.