Diecezja bielsko-żywiecka ma zapłacić 400 tys. zł. zadośćuczynienia Januszowi Szymikowi, ofierze wykorzystywania seksualnego. Dzisiejszy wyrok Sądu Okręgowego w Bielsku-Białej jest nieprawomocny.
Janusz Szymik, który w latach 1984-1989 jako nieletni był wykorzystywany przez księdza Jana W., proboszcza parafii św. Marii Magdaleny w Międzybrodziu Bialskim, domagał się 3 mln zadośćuczynienia: 1 mln zł za krzywdy, jakich doznał na skutek nadużyć seksualnych i 2 mln zł za to, że biskup diecezji bielsko-żywieckiej, ksiądz Tadeusz Rakoczy nie zareagował na informacje o tych nadużyciach w 1993 roku i 2007 roku.
Bielski Sąd Okręgowy uznał dziś, że za nadużycia księdza Jana W. od 1984 do 1989 roku odpowiedzialność ponosi archidiecezja krakowska, której podwładnym był w tych latach ksiądz W. - To w stosunku do tej diecezji powód powinien być kierować zadośćuczynienie o 1 mln zł – uznał sąd.
Sędzia Marzena Buszka w odczytanym uzasadnieniu wyroku wyjaśniła, że w świetle zebranego materiału dowodowego nie ulega wątpliwości, że Szymik został wielokrotnie wykorzystany seksualnie przez księdza. - Ksiądz proboszcz wykorzystał pozycję duchownego i osoby publicznej u małoletniego ministranta, który miał wielkie zaufanie, tak jak jego rodzice, do osoby duchownej – mówiła sędzia.
Wyjaśniając zadośćuczynienie w wysokości 400 tys. zł. sędzia podkreśliła, iż wzięto pod uwagę to, iż wysokość powinna reprezentować ekonomicznie odczuwalną wartość. Należało również utrzymać ją w rozsądnych granicach i dostosować do aktualnych warunków majątkowych społeczeństwa.
- Spodziewałem się innego rozstrzygnięcia w tym zakresie. (…) Najprawdopodobniej złożymy apelację. Uważam, że tak jak powiedział kardynał Dziwisz, że to nie jest jego sprawa, to jest sprawa Bielska. Więc nawet kardynał był tu na stanowisku, że to sprawa diecezji bielskiej, a nie archidiecezji krakowskiej. Poniekąd jestem rozczarowany. Ksiądz W. był co prawda księdzem archidiecezji krakowskiej, ale w momencie utworzenia diecezji bielsko-żywieckiej, z mocy prawa wszedł w skład pracowników diecezji bielsko-żywieckiej i to ona powinna ponosić odpowiedzialność za niego w pełnym zakresie – powiedział po ogłoszeniu wyroku Janusz Szymik.
- Wszystkie przestępstwa jakich na mojej osobie dopuścił się ksiądz W. zostały bezsprzecznie udowodnione. To jest sukces. Nie można uznać, że ksiądz W. mnie nie wykorzystywał – podkreślił pokrzywdzony.
Szymik, który zamieszkał w Międzybrodziu Bialskim, zdaniem sądu przez brak decyzji biskupa Rakoczego był narażony już jako osoba dorosła na widywanie się z księdzem W. podczas uroczystości kościelnych i wizyt duszpasterskich. - Dla powoda były to spotkania bolesne i przypominały o doznanej w dzieciństwie traumie. Przed otoczeniem udawał, że sytuacje z lat 1984 -1989 nie miały miejsca – podkreśliła sędzia. Przypomniała, że stosowne działania zostały podjęte dopiero przez nowego biskupa diecezji bielsko-żywieckiej ks. Romana Pindla. W 2014 roku zawieszono księdza Jana W. w czynnościach proboszcza i nakazano opuszczenie parafii.
Sędzia przypomniała, że w latach, których dotyczył proces, parafia w Międzybrodziu Bialskim należała do archidiecezji krakowskiej. Diecezja bielsko-żywiecka powstała dopiero w 1992 roku z wydzielonych części archidiecezji krakowskiej i katowickiej, może więc ponosić odpowiedzialność za brak reakcji biskupa Tadeusza Rakoczego na informacje o nadużyciach zgłoszone przez Szymika, zaś za wcześniejsze nadużycia powinna odpowiadać diecezja krakowska.
Biskup Tadeusz Rakoczy ukarany został przez Stolicę Apostolską m.in. zakazem uczestniczenia w jakichkolwiek celebracjach lub spotkaniach publicznych oraz nakazem prowadzenia życia w duchu pokuty i modlitwy.
Ksiądz Jan W. w trakcie procesu kanonicznego przyznał się do współżycia z nieletnim. Watykańska Kongregacja Nauki Wiary udowodniła mu wielokrotne gwałty na nieletnim Januszu Szymiku i skazała na odosobnienie.