Punkty „Drugie życie” pojawiły się w bielskich PSZOK-ach z początkiem 2022 roku. Świadomość korzystania z nich stale rośnie, chociaż z pewnością do ideału nadal daleko. Pozostaje jeszcze kwestia takich rzeczy, które choć uszkodzone, mogłyby być wykorzystywane.
O funkcjonujące w Bielsku-Białej Punkty „Drugie życie” zapytaliśmy w Zakładzie Gospodarki Odpadami S.A. – Mieszkańcy korzystają z tych punktów, zaglądają do nich, zwłaszcza ci, którzy przyjeżdżają na PSZOK z odpadami – informuje Katarzyna Olek z ZGO S.A. w Bielsku-Białej. –Są jeszcze osoby, które nie spotkały się z informacją o działaniu Punktów „Drugie życie”, dlatego staramy się różnymi kanałami edukacyjnymi docierać do mieszkańców, np. na profilu edukacyjnym (Facebook) „W eko ZGOdzie” pojawiają się posty z informacjami, jakie przedmioty są dostępne i na którym PSZOK można je bezpłatnie nabyć.
Jak nas poinformowano w ZGO, najczęściej do Punktów „Drugie życie” trafiają rzeczy przeznaczone dla dzieci: wózki, łóżeczka, krzesełko do karmienia, ale także książki, artykuły dekoracyjne, czy zastawy i komplety stołowe, przy czym często niekompletne. – Nie można tych rzeczy traktować jako odpady – dodaje Katarzyna Olek. – Chodzi o świadomość korzystania z przedmiotów z drugiej ręki. Punkty „Drugie Życie” są to specjalnie wyznaczone miejsca na bielskich PSZOK-ach, do których można przynosić sprawne, dobre, czyste, ale niepotrzebne nam rzeczy, aby właśnie… dać im szansę na „drugie życie”.
W mieście funkcjonują dwa takie punkty: w PSZOK przy ul. Krakowskiej 315d oraz w PSZOK przy Straconki 1. Do obu przynosić można jednak jedynie przedmioty sprawne, w dobrym stanie, które od razu nadają się do używania przez nowego właściciela. A okazuje się, że istnieje również zapotrzebowanie na dostęp do takich odpadów, zwłaszcza urządzeń RTV czy AGD, które co prawda są uszkodzone, lecz mogą być poddane naprawie lub przynajmniej służyć jako rezerwuar części zamiennych. I nie chodzi tu o zainteresowanie sprzedawców złomu. – Kiedyś na PSZOK-ach odzyskiwałem mnóstwo rzeczy – mówi Artur Wlach, który hobbystycznie zajmuje się naprawą właśnie sprzętu AGD i RTV. – Połowę sprzętu AGD w domu właściwie mam z odzysku. Przeważnie uszkodzony sprzęt, który brałem z „pszoków” wymagał tylko niewielkiej naprawy, aby stać się ponownie pełnowartościowym. Teraz takie działanie nie jest już możliwe. Oficjalnie jest bowiem wprowadzony zakaz zabierania czegokolwiek. Z jednej strony rozumiem ZGO, ale z drugiej – szkoda – dodaje Artur Wlach.
O ekologicznych walorach wykorzystania wyrzuconych sprzętów w całości, czy też na części nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Artur Wlach wraz z Klubem Gaja uczestniczyli w spotkaniach z przedstawicielami ZGO na ten temat. – Prowadzimy rozmowy w tej sprawie – informuje Jacek Bożek z Klubu Gaja. – Można powiedzieć, że na razie wszystko idzie w dobrą stronę. Na pewno jest tu dobra wola. Zastanawiamy się, jak to zrobić.