Może ktoś pomyśli, że jestem próżny, za co z serca przepraszam, ale muszę przyznać się, że jest jeden taki frazes, który, gdy słyszę w swoim kierunku, to niesamowicie jestem szczęśliwy. Wręcz uważam, że mi to schlebia. Mianowicie tak się dzieje wtedy, kiedy słyszę od ludzi: „Ty nie jesteś jak typowy ksiądz”. Wielu uznałoby to pewnie za ujmę, dla mnie to chluba. Bo nie ma nic gorszego niż być szufladkowanym.
Kiedyś w jednej z parafii przydarzyła mi się taka sytuacja. Po jednej z Eucharystii wybiegam z zakrystii, żeby wyjść na przód kościoła i móc przywitać się, porozmawiać z ludźmi. Bardzo lubię to robić, bo można nawiązać relacje, pomóc albo chociaż wymienić się uśmiechem. I kiedy tak rozmawiam z ludźmi, podchodzi do mnie starsza Pani, bierze mnie na stronę i mówi: „Proszę księdza, jak ksiądz tak może? Jak księdzu nie wstyd?!” No przyznam się szczerze, że w sekundę w mojej głowie dokonałem rachunku sumienia, aby znaleźć to, co mogło się Pani nie podobać. Przy negatywnym rezultacie poszukiwań, postanowiłem zapytać: „Droga Pani, a co się takiego stało?" W odpowiedzi usłyszałem: „Jestem oburzona! Tu podczas każdej Eucharystii wspominamy śmierć Pana Jezusa, a ksiądz nic tylko uśmiechnięty od ucha do ucha." Uśmiechnąłem się i powiedziałem jej, że gdyby nie radość zmartwychwstania, to na nic byłoby wspominanie Jego śmierci..
…dlaczego o tym piszę? Przeżywamy Wielki Post. To okres, który stereotypowo kojarzy się z bólem, cierpieniem, nostalgią, wyrzeczeniami. I okej, to jest jego charakter. Jednakże nie ma on żadnego sensu, i mówię to z pełną odpowiedzialnością, nie ma żadnego sensu, gdy nie odpowiemy sobie na pytanie: po co? Po co to wszystko? Po co moje wyrzeczenia, po co postanowienia, po co umartwianie, odmawianie sobie czegoś? To nie ma być dla niemej idei! To wszystko ma swoje niezatarte znamię we mnie samym. Robię to wszystko, bo chcę coś pokazać, sobie pokazać. Chcę zawalczyć o swoje marzenia. O swoje relacje, o swoje człowieczeństwo. Chcę pokazać, że nic nie trzyma mnie na uwięzi, że jestem człowiekiem wolnym, który wybrał drogę wiary i nią podąża. Po prostu. Nic na siłę, nic na pokaz. Wszystko w harmonii na linii Ja – Pan Bóg.
Święta Matka Teresa z Kalkuty powiedziała kiedyś: „Zawsze, kiedy uśmiechasz się do brata jest Boże Narodzenie". Ja pozwolę sobie sparafrazować jej słowa. Zawsze, kiedy mówisz sobie: spróbuję – jest Wielki Post.