Czy lubię prowokować? Nie da się ukryć, że troszkę tak. Zastanawiam się, ile osób pomyślało, że klecha napisał coś o wyborach prezydenckich, które przed nami albo o prawyborach, które teraz stają się modne na polskiej scenie politycznej.
Nie, nie będzie o polityce, a o nazewnictwie. Dzisiaj w Kościele obchodzimy Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla wszechświata. Ten dzień ustanowiony został przez papieża Piusa XI dnia 11 grudnia 1925 roku jako podkreślenie drugiej osoby Boskiej, jako tej, która panuje. No ale dlaczego król? Dlaczego nie prezydent, premier, prezes?
Otóż powody są na pewno dwa. Jeden to archaizm treści. Sto lat temu zupełnie inaczej rozumiano, kim jest i co może król. Dla nikogo tytuł ten nie brzmiał dziwnie. Król był Dostojny, szarmancki, opiekuńczy. Taki król rzeczywiście pasuje do opisu tego z Betlejem.
Drugi powód jest trochę bardziej złożony. Dlaczego król, a nie prezydent, premier, prezes? Bo król to zdecydowanie ktoś ponad nimi wszystkimi. On przenika wszystkie wartości i ma za zadanie strzec tych, które w naszym życiu już wypracowaliśmy.
Zatem: „Tak, jestem królem”