Dzisiaj, piękny dzień, Tatry sprawiają, że chce się tam już, teraz, biec i poczuć ten „ zapach nieba”. Nie wiem tylko czy to wczorajsze spotkanie z przyjaciółmi i celebrowanie urodzin Margi, czy Zosia śpiewająca Szymborską sprawiły, że jakby bardziej lepiej rozumiem sens celebrowania wszystkiego tego co powoduje, że jesteśmy sobie bliscy. Spotkania w gronie tych, których lubimy, kochamy z którymi jest nam porostu dobrze to w pewnym sensie dar bezcenny, dla którego warto rzucić wszystko inne i biec właśnie tam. A potem zobaczyć, że to co jeszcze kilkanaście dni temu było tylko szare i smutne teraz wydaje się kolorowe.
Jest niedziela, dany nam kiedyś dzień na takie właśnie celebrowanie, kontemplowanie świata, cudowne leniuchowanie i bardziej lub mniej świadome bycie razem ze sobą, bez pośpiechu, pracy zakupów i wszystkiego tego co na co dzień nie daje nam spokoju. Mam wrażenie, że w jakiś niewyobrażalny i bezsensowny sposób nie tylko pozawalamy sobie to zabierać, ale wręcz sami z tego kawałka dobrego naszego życia rezygnujemy.
Jestem wdzięczny Zosi, że zupełnie nieświadomie śpiewając Nic dwa razy się nie zdarza, w towarzystwie przyjaciół i rodziny kolejny już raz tak nie całkiem bezpośredni podpowiedziała mi co jest ważne i dobre.
Więc zanurzam się w tym celebrowaniu niedzieli, świętowaniu i chcę trochę być jak MOMO i tak jak ona nie oddam szarym panom mojego czasu, który już tyle razy w swoim życiu pozwoliłem sobie ukraść.
Tracimy dany nam czas, na rzeczy błahe, mało ważne, szukamy szczęścia w błyskotkach, substytutach wartości prawdziwych. Żyjemy obok siebie, a jeśli nawet jesteśmy gdzieś razem , to często bardziej ze swoimi komórkami, laptopami niż ze sobą.
Łudzimy się, że w tym wirtualnym świecie znajdziemy to „coś” czego szukamy, tymczasem to coś , a raczej ten ktoś jest tuż, tuż na wyciągniecie ręki.
Trzeba tylko zrobić jeden mały gest, ruch, odłożyć wszystko na bok, i dać szansę sobie, dziecku, mamie, tacie, przyjacielowi na tą bezcenną chwile uważności.
Krzyczymy i lamentujemy, że gabinety psychologów dziecięcych pękają w szwach. Coraz trudniej spotkać kogoś młodego, kto nie zmaga się z depresją. Cierpimy i krzyczymy w samotności, i nie możemy zrozumieć, że nikt tego nie słyszy, widzi. Kiedy dochodzi do tragedii, oburzamy się, protestujemy, manifestujemy. Mądre głowy w mediach debatują i ………………………….nic
A przecież tak niewiele trzeba.
Wystarczy być jak MOMO:
Momo potrafiła słuchać tak, że głupcom przychodziły do głowy bardzo mądre myśli. I to wcale nie dlatego, że coś powiedziała lub zapytała o coś, co naprowadziło rozmówcę na takie myśli: nie ona tylko siedziała i po prostu słuchała z całą uwagą i zainteresowaniem. Patrzyła przy tym na rozmówcę z całą uwaga i zainteresowaniem. Patrzyła przy tym na rozmówcę swymi dużymi ciemnymi oczami, a wtedy on czuł, jak nagle pojawiają się w jego głowie myśli, których nigdy by nie posądzał o to, że mogą się tam znaleźć.
Potrafiła słuchać tak, że ludzie bezradni lub niezdecydowani nagle wiedzieli dokładnie, czego chcą. Albo nieśmiali czuli się niepodziewanie wolni i odważni. Albo nieszczęśliwi i przygnębieni nabierali ufności i otuchy, a kiedy ktoś uważał że jego życie jest zupełnie chybione i błahe, a on sam tylko jednym z milionów, kimś zupełnie nieważnym i dającym się zastąpić równie szybko jak popsuty garnek i ten ktoś szedł do małej Momo i opowiadał jej to wszystko, to jeszcze gdy mówił, tajemniczym sposobem uświadamiał sobie, że absolutnie się myli, że zgodnie zresztą z faktycznym stanem rzeczy , nie ma drugiego takiego człowieka i że dlatego w szczególny sposób jest dla świata ważny.
Dobrej niedzieli , dobrej niedzieli, ……
A w głowie gdzieś słyszę śpiew Zosi z wczorajszego wieczoru: Nic dwa razy się nie zdarza