O dewastacji lasów w rejonie Bielska-Białej, petycji do Ministerstwa Klimatu i Środowiska, deklaracji utworzenia lasów społecznych w naszym regionie oraz dalszych planach działania z Magdaleną Madzią i Jackiem Zacharą z inicjatywy Las Wokół Miast rozmawia Jarosław Zięba.
– Inicjatywa Las Wokół Miast osiągnęła spory sukces. Oddolny, obywatelski ruch sprawił, że Ministerstwo Klimatu i Środowiska zadeklarowało, że wokół Bielska-Białej powstaną lasy społeczne. Skąd pomysł na Wasze działanie?
Jacek Zachara: Od wielu lat sam uczestniczę w działaniach na rzecz lasu, działam w wielu grupach, także ogólnopolskich. Dotąd byłem odbiorcą informacji, natomiast chodząc po lasach wokół Bielska-Białej zauważyłem, że są one w zastraszającym tempie wycinane i buduje się coraz więcej dróg, autostrad leśnych o niespotykanych wcześniej parametrach. To spowodowało, że stwierdziłem, że nie można się temu biernie przypatrywać i trzeba coś zrobić.
Narastała frustracja, jak się później okazało, nie tylko we mnie, ale w całej Polsce, także w Bielsku-Białej i w okolicach. U mnie czara goryczy przelała się, kiedy wycięto miejsce, które powinno być rezerwatem. Chodzi o las, który od dawna proponowany był jako rezerwat, czyli Kołowrót. Mało tego, pod Kołowrotem Lasy Państwowe stworzyły już dawno temu ścieżkę przyrodniczą. Opracował ją pod względem przyrodniczym prof. Zbigniew Wilczek, który bardzo dobrze zna okolice Bielska-Białej. Zadzwoniłem do niego i mówię: Zbyszek wycieli Ci las, który badałeś. A on odpowiedział: Nie przejmuj się, odrośnie. Mnie to po prostu zmroziło. Przecież nie będziesz miał gdzie chodzić ze studentami, bo tam chodziłeś badać i pokazywać im naturalną przyrodę – mówię, a on odpowiada, że obok jeszcze jest trochę lasu i tam pójdzie.
Pomyślałem, że skoro nie można liczyć na naukowców, którzy się zajmują danym terenem, trzeba zrobić coś innego. Jak się okazało, także Renata Lejawka robiła sama wiele rzeczy, niezależnie ode mnie. Ponieważ się znaliśmy, Renata zaproponowała, że może zrobimy coś wspólnie. Spotkaliśmy się pod koniec zeszłego roku i postanowiliśmy, że od nowego roku powołamy do życia inicjatywę, którą nazwaliśmy Las Wokół Miast.
– Czym się zajęliście?
Jacek Zachara: Chcieliśmy, aby Inicjatywa Las Wokół Miast było miejscem, gdzie może się spotkać wiele osób i organizacji. Okazało się, że był to strzał w dziesiątkę, bo takich ludzi, wkurzonych na działalność Lasów Państwowych, bezczelną, bezkarną, bez żadnych ograniczeń, jest więcej. W bardzo krótkim czasie zgłosiło się wiele wartościowych osób, które coś wnoszą: swoje umiejętności, chęć do nauki, do zgłębiania danego tematu. Takiego zaangażowania dawno nie widziałem, a działam społecznie bardzo długo i brałem udział w wielu inicjatywach.
– Wykorzystaliście to do stworzenia petycji.
Jacek Zachara: Tak, przygotowaliśmy petycję do Ministerstwa Klimatu i Środowiska i w stosunkowo krótkim czasie zebraliśmy kilkanaście tysięcy podpisów. Bodajże w kwietniu petycję złożyliśmy do ministerstwa i to zapoczątkowało wyjście z lokalności. Do świadomości urzędników w Warszawie dotarło, że w Bielsku-Białej jest pewien problem, a społeczeństwo jest tutaj niezadowolone. Oczywiście takich miejsc w Polsce jest ogromna liczba, jest nawet stworzona mapa miejsc konfliktowych. Nasz lokalny problem wpisał się w zjawisko ogólnopolskie, a jak się później okazało, wypłynął nawet na wierzch.
– Macie spore poparcie społeczne.
Magdalena Madzia: To poparcie, które się pojawiło – w tej chwili w inicjatywie Las Wokół Miast jest już 66 różnego rodzaju organizacji i cały czas się dopisują kolejne – to organizacje, które reprezentują bardzo szeroki przekrój aktywności. Wszyscy razem mówią: “sprawdzam” domagając się realnej zmiany, ponieważ została w lasach zaburzona relacja pomiędzy ich funkcją gospodarczą a społeczną i przyrodniczą. Lasy Państwowe skupiły się głównie na tej gospodarczej, a my tą społeczną i przyrodniczą próbujemy przywrócić do równowagi ustawowej.
– Obserwatorzy mówią, że pomogła Wam czerwcowa powódź błyskawiczna.
Jacek Zachara: Owszem. Wtedy bowiem jak w soczewce można było zobaczyć jak ta woda szybko spływa. Oczywiście, nie są temu winne tylko Lasy Państwowe. Wpływ na to mają również różne decyzje administracyjne, sposób zabudowy chodników i dróg, a nawet terenów zielonych. To wszystko spowodowało, że woda spływała i w mgnieniu oka zalewała dobytek ludzki. Tymczasem w górach woda powinna być zatrzymywana w lesie. To właśnie las jest najistotniejszy. Dobry, zdrowy, niegospodarczy las jest czynnikiem, który powinien wodę zatrzymywać. Okazało się, że Lasy Państwowe, jak król, są nagie. Wyszło szydło z wora, że te autostrady leśne są takimi suchymi rzekami, po których woda bardzo szybko spływa na dół.
Ta powódź, to nieszczęście ludzkie, spowodowała, że uwaga ministerstwa i osobiście ministra Dorożały skupiła się na Bielsku-Białej.
– Przyjechał do Bielska-Białej i na spotkaniu w nadleśnictwie zadeklarował, że włącza – choć wcześniej nie było o tym mowy – Bielsko-Białą do tzw. lasów aglomeracyjnych.
Jacek Zachara: Trzeba jednak powiedzieć, że nasze miasto dołączyło do lasów aglomeracyjnych, gdzie mają powstać lasy z wiodąca funkcją społeczną, na innych zasadach niż pozostałe 9 lokalizacji. Dorożała powiedział wyraźnie, że nie jesteśmy w tej dziewiątce, gdyż tam jest inna specyfika. Dlatego tutaj na miejscu musimy stworzyć swoje zasady odmienne od tych w Gdańsku czy Warszawie. Jesteśmy bowiem miastem położonym u podnóża gór, gdzie mamy problem z ochroną wody, zatrzymaniem jej, gdy pada i utrzymaniem wilgotności lasu, gdy nie pada.
– Od spotkania minęły 3 miesiące, co się w tym czasie wydarzyło?
Jacek Zachara: Teraz mamy taki moment w którym – zgodnie z poleceniem ministra – stworzony został specjalny zespół. My, jako strona społeczna do niego weszliśmy. Aby proces był transparentny, ogłosiliśmy nabór, zgłosiła się duża liczba kandydatów, aż 21. Spośród nich wybraliśmy 11-osobową drużynę, która jest reprezentatywna terytorialnie i tematycznie, tak aby te osoby coś wnosiły, żeby spowodować zmianę działalności Lasów Państwowych. Lasy Państwowe i samorządy dołożyły do tej grupy swoich przedstawicieli, wybraliśmy ekspertów ze świata nauki. Proces trwa. Odbyło się pierwsze spotkanie formalne lokalnego zespołu do spraw lasów o wiodącej funkcji społecznej wokół Bielska-Białej.
– Chcecie analizy tematu z zupełnie innego punktu widzenia niż robią to do tej pory Lasy Państwowe.
Magdalena Madzia: Pod presją społeczną przebił się inny punkt widzenia. On wymaga innego podejścia do tematu. Stąd wnioskowaliśmy o dokumenty i analizy, które do tej pory nie przychodziły nikomu do głowy. Na spotkaniu z ministrem Mikołajem Dorożałą poprosiliśmy o analizę wpływu wycinek na spływ powierzchniowy w takich miastach jak Bielsko-Biała. Teraz z kolei, między innymi na przykładzie Wilkowic, pojawia się temat wpływu wycinek na jakość i poziom wód gruntowych.
Ważną daną, która wyróżnia Bielsko-Białą od innych lokalizacji jest to, że nasze lasy w ponad 90% są lasami ochronnymi, i nie bez powodu mają taki status. Właśnie ta funkcja wody jest kluczowa, odmieniana przez kilka przypadków i tych książkowych i tych praktycznych, które doświadczyliśmy w czerwcu. Do tego dochodzą obecne problemy z wodą pitną w gminach i kolejne zatrucia bakterią coli. Te analizy niewątpliwie będzie trzeba podjąć i też będziemy o nie wnioskować.
– Jakich wyników oczekujecie po pracach zespołu?
Jacek Zachara: Lasy Państwowe będą robić wszystko, aby zachować status quo i sprzedać nam ładne opakowanie. Jeszcze do nich nie doszło, tak mi się wydaje, że my nie chcemy opakowania, a tego, co jest w środku. Tutaj zaszła najważniejsza zmiana społeczna. Mamy teraz, pierwszy raz w historii, sprzyjający klimat polityczny. Porównuję to do czasu zmian ustrojowych za czasów PRL-u, choć oczywiście skala jest zupełnie inna. W społeczeństwie, a szczególnie u nas w regionie, czuć pewien zryw obywatelski. Warto podkreślić, że to jest historyczny moment.
Jest nas dużo, jesteśmy zdeterminowani i nie da się nas zbałamucić. Przejawem tego jest inicjatywa powstania w Lipniku lasu społecznego zaproponowana przez Renatę Lejawkę. To symboliczne, że powrót tego lasu do społeczeństwa następuje w takim momencie. Fajne jest także to, że prezydent Klimaszewski podkreśla, że inspiracją stworzenia tego lasu jest oddolna inicjatywa obywatelska. Warto jednak podkreślić, że Renata wystąpiła z wnioskiem do Europejskiej Stolicy Kultury, aby utworzyć las społeczny w całym mieście. Można więc powiedzieć, że to symboliczny początek odzyskiwania przez społeczeństwo lasu od instytucji, która zawładnęła naszym dobrem publicznym.
Magdalena Madzia: Wiemy, że Lasy Państwowe powinny zmienić swoje podejście do lasów, nie wiemy jednak czy ta instytucja jest na to gotowa. Naciski w środowisku leśników, aby niczego nie zmieniać, są ogromne. Myśliwi odeszli niedawno od stolika rozmów ogólnopolskich. W Bielsku-Białej na razie pracował tymczasowy sztab, w którym znalazło się 6 osób: po 2 z samorządu, strony społecznej i leśników. Jednym z efektów był regulamin strony społecznej, który został publicznie ogłoszony. Obie strony się na niego zgodziły, wybrani zostali przedstawiciele strony społecznej do zespołu. W tej chwili pracujemy nad ogólnymi zasadami funkcjonowania tego zespołu. Nie są to łatwe rozmowy. Dajemy jasny sygnał z jednej strony, że nie odpuścimy, a z drugiej, że nie odejdziemy od stolika, jak w innej sprawie uczyniły koła łowieckie.
Bardzo poważnie traktujemy słowo partycypacja. Nie damy się zadowolić skrawkiem jakiegoś rozwiązania. Oczekujemy przebudowy modelu zarządzania lasami i ustawowego zrównoważenia trzech funkcji lasu: gospodarczej, społecznej i przyrodniczej. To jest dla nas punkt wyjścia. W bielskim nadleśnictwie to jest bardzo zaburzone, nawet ogromny deficyt finansowy nie powstrzymuje ich od tego, aby wyjeżdżać w góry z ciężkim sprzętem i pozyskiwać drogo drewno.
– Dziękuję za rozmowę.