Pandemia zmieniła nasze postrzeganie świata. Nic już nie jest takie samo, jak przedtem. Relacje społeczne, szkoła, Kościół, polityka, nauka zmieniły swoje oblicze.
Mylący się na potęgę eksperci, puste kościoły, zdalne nauczanie, które w dramatyczny sposób obnażyło wszystkie słabości polskiej szkoły, błądzący po omacku politycy i rządzący ze swoimi idiotycznymi pomysłami, jak choćby zakaz wchodzenia do lasów. Ta trauma jest w nas, chociaż, jak każdą traumę, staramy się ją jako społeczeństwo wypierać.
Tylko czy można skutecznie wyprzeć ponad 200 tys. bezpośrednich i pośrednich ofiar pandemii? Niewielu jest w Polsce ludzi, którzy nikogo by w tym czasie nie stracili: dziadka, ojca, siostrę, sąsiada, znajomego. Śmierć była blisko. Towarzyszyła nam każdego dnia, i co gorsza zaczęliśmy się z nią oswajać.
Może dlatego pięć lat po wybuchu pandemii wciąż nie zbudowaliśmy wspólnej, obiektywnej relacji o tym, co się wydarzyło. Bo przecież to doświadczenie, emocje, głęboko tkwiąca w nas trauma jest, istnieje w naszej podświadomości i kiedyś w końcu wypłynie na powierzchnię.
Wracam więc myślami do tamtego czasu i trochę szkoda, że mimo wszystko gdzieś jako społeczeństwo za mało wycisnęliśmy z tego bolesnego doświadczenia i chociaż dostaliśmy solidnego kopniaka i ostrzeżenie, to wielu aspektach wróciliśmy do starego życia – niekoniecznie tego dobrego, mądrego, dającego nadzieję.
W jednej z moich tajemnych „szuflad” odnajduję to, co pisałem 16. marca 2020 roku.
Jesteśmy zdezorientowani. Świat nas zaskoczył. Większość z nas nigdy nie doświadczyła tego, co teraz. Budzi się mnóstwo pytań, na które trudno znaleźć odpowiedź. Lęk, strach, poczucie zwątpienia, rozpaczliwe poszukiwanie sensu i nadziei towarzyszy tysiącom ludzi. Przed nami trudny czas.
Człowiek w przeszłości już nieraz stawał w obliczu zagrożenia, nieznanego, i wychodził z tych katastrof obronną ręką. Do tego potrzebujemy wzajemności. A mówiąc prościej – potrzebujemy siebie - wspólnoty.
„To, że możemy żyć obok siebie w dwóch odrębnych kryjówkach i możemy nawet z tych kryjówek telefonować do siebie, jest jasne. Ale tu chodzi coś więcej. Tu chodzi o wzajemność.” Te słowa księdza Tischnera nabierają symbolicznego znaczenia.
Dziś zagonieni do swoich kryjówek, możemy próbować przeczekać. Możemy też jednak podjąć wyzwanie i wyjść poza tą strefę pozornego komfortu i dać innym swoją wiarę i siłę, ale też czerpać z tego źródła życia moc dla siebie.
Martin Heidegger powiedział o człowieku: „Chociaż wyrobnik, niemniej poetycko mieszka na tej ziemi” .
Patrzę na pasmo Tatr przed sobą i widzę ten poetycki obraz. Ziemia i świat, w którym wyrośliśmy, zaprasza nas do tego, żebyśmy mieszkali po poetycku i nie utonęli w naszym wyrobnictwie. W tej przestrzeni poezji naszego świata drugi człowiek zajmuje jedno z najważniejszych miejsc. Dziś zagoniony do swojej kryjówki, pełen lęku i obaw musi zdecydować czy chce nadal mieszkać "poetycko na tej ziemi". Historia człowieka to historia wychodzenia z opresji, dramatu, upadku. To jest nasza nadzieja i wyzwanie. Możemy tego dokonać razem we wzajemności - na pewno nie zamknięci w czterech ścianach gotowi na przeczekanie.
Pandemia w tym swoim wymiarze dosłownym minęła, ale to nie znaczy, że nie pozostała w naszych głowach i nie sprawiła, że dzisiejszy świat jest nieporównywalnie inny, niż ten 5 lat temu.