Pochodził z majętnej rodziny. Wyjechał na igrzyska, które oglądał Adolf Hitler. Po wojnie słuch o nim zaginął…
Przed wybuchem II wojny światowej Weinschenckowie uchodzili za jedną z najbogatszych rodzin w Bielsku. W 1916 roku Fedor Johann Adam Weinschenck i Hilde Auguste z d. Josephy doczekali narodzin syna, Fedora. Dwadzieścia lat później, już jako młodzieniec, wyjechał na zimowe igrzyska olimpijskie do Garmisch-Partenkirchen, by wziąć udział w śnieżnej wersji sportowej propagandy, jaką urządził Hitler.
Na krajowym podwórku Fedor uchodził za solidnego narciarza. Miał warunki (choćby finansowe), talent i góry wokół, więc jeździł całkiem, całkiem… Trzykrotnie zdobył mistrzostwo Polski. W kadrze olimpijskiej znaleźli się też Bronisław Czech czy Stanisław Marusarz, i to na nich głównie liczono. A Fedor? Nie szarżowano z oceną jego szans. Jeszcze przed pierwszym szusem „Przegląd Sportowy” pisał (pisownia oryginalna):
Weinschenck i Zajonc bowiem nie zrobią wiele nawet w konkurencji osłabionej brakiem Szwajcarów i Austriaków. Nie zrobią choćby dlatego, że brak im jest treningu. Wszyscy zawodnicy znają trasy olimpijskie wręcz na pamięć, wszyscy mają za sobą długi trening na trasach o długości przekraczającej 800 mtr. My mamy tego treningu parę dni. Znamy lepiej tylko trasę „Standard“, na której głównie trenowaliśmy we wtorek i środę, a dopiero od czwartku będzie nam wolno zapoznawać się z trasą Neunera. Nie mamy więc poprostu czasu na odpowiednie przygotowanie się do zjazdu i slalomu. Mamy również braki w wiedzy technicznej.
Rywalizacja olimpijska alpejczyków była sumą zjazdu i slalomu, czyli kombinacją. Fedor w zjeździe uchodził za speca, ale slalom był jego bolączką. Skończyło się na 32. miejscu. W Garmisch-Partenkirchen poziom organizacyjny był taki, że – przykładowo – za treningowy zjazd trzeba było zapłacić. Nawet 30 marek. Do tego olimpijczyk z Bielska połamał narty i naprędce trzeba było kupić nowe.
Wzmianki o narciarskich wyczynach Weinschencka pojawiają się do 1939 roku. Rok po starcie olimpijskim szusował w pobliskim Szczyrku w boju o Puchar Beskidów. Dał się pokonać zagranicznej koalicji, zajmując siódmą lokatę. Pod koniec lutego 1939 roku znów jeździł w Garmisch-Partenkirchen. Skończył w czwartej dziesiątce.
Później słuch o olimpijczyku z Bielska jakby zaginął…
Dzięki Piotrowi Kenigowi, który w „Relacjach. Interpretacjach” napisał w 2015 roku tekst o rodzinie narciarza wiemy, że w czasie wojny wziął ślub, a potem został wysłany na front wschodni i został uznany za zmarłego.
W rzeczywistości wojnę jednak przeżył. Wyjechał do Brazylii gdzie zmarł w 1989 roku.
Na zdjęciu ze zbiorów NAC: Reprezentacja Polskiego Związku Narciarskiego - Bursa, Marian Woyna-Orlewicz, kierownik drużyny Józef Openheim, Lesław Berych, trener UZN p. Waage, zastępca kierownika drużyny p. Zylberman, Górski, Mrowca, Bronisław Czech (z nartami), Tadeusz Wowkowicz, Jan Haratyk, Andrzej Marusarz, Stanisław Marusarz, Fedor Weinschenk.