Z kolarskiego punktu widzenia Bielsko-Biała jest miastem niezwykle ciekawym. W ostatnich latach bywało miejscem, które kończyło etapy Tour de Pologne. W latach Polski Ludowej finiszowali tu uczestnicy Wyścigu Pokoju, najważniejszego kolarskiego wydarzenia bloku wschodniego. A jeden z nich urósł wręcz do rangi legendarnego…
Różnie te wyścigi facetów na rowerach z cienkimi oponami są wśród bielszczan oceniane. Gro osób krytykuje je, twierdząc – często słusznie – że tamują ruch w mieście. Że „na co to komu”. Po drugiej stronie barykady stoją miłośnicy sportu. Ci, którzy w dniu zawodów od rana ustawiają się w okolicach linii mety, usytuowanej ostatnio nieopodal Szpitala Wojewódzkiego. Nie będziemy dziś rozstrzygać, kto w tym sporze ma rację. Bardziej chodzi o to, by pokazać, że imprezy sportowe mogą na lata zapaść w pamięci i kreować pozytywne wspomnienia.
Kończący dziś 63 lata Lech Piasecki, wielka postać polskiego kolarstwa, pytany o przełomowy rok swojej kariery, wskazuje 1985. To właśnie wtedy zwyciężał w Wyścigu Pokoju, jako pierwszy Polak po blisko dziesięcioletniej przerwie. Na siódmym etapie przyszły mistrz świata wygrał w Bielsku-Białej i, jak się okazało, mógł być to finisz, który zadecydował o końcowym triumfie. Dlaczego? Bo trasa wiodła też okolicznymi, górskimi miejscowościami, a jak wiadomo, w górach zawodnicy mogą stracić lub zyskać najwięcej. Istniały pewne obawy, że Polacy mogą nie podołać w Beskidach rywalom z NRD. Na szczęście, obawy niesłuszne.
15 maja 1985 roku wzdłuż trasy stały tłumy bielszczan. Metę usytuowano przy ulicy Bystrzańskiej. Peleton wpadł na nią w sporej grupie. Wygrał Piasecki przed innym Polakiem, Andrzejem Mierzejewskim. Obaj twierdzili, że był to jeden z najlepszych startów, jakie zanotowali w dotychczasowej karierze. Trzecie i czwarte miejsce przypadło reprezentantom NRD: Uwe Raabowi i Uwe Amplerowi. Co ciekawe, władze lokalne udekorował zwycięzców pamiątkowymi wieńcami, które „na szybko” załatwiano w… Bochni. Była to jedna z niewielu wpadek organizatorów, bo - jak zgodnie podkreślali uczestnicy - miasto Bielsko-Biała organizacyjnie stanęło na wysokości zadania.
Na czele komitetu organizacyjnego stanął Stanisław Łuczkiewicz, ówczesny wojewoda bielski. Zawodników zakwaterowano w nieodległym Kozubniku, zaś trenerów i działaczy w Jaworzu. Przed i po wyścigu kibice mieli możliwość spotkania i porozmawiania z dawnymi tuzami rowerów: Stanisławem Gazdą i Ryszardem Szurkowskim, który w Szkole Podstawowej nr 1 odpowiadał na pytania dzieci.
Dwa dni później peleton wyruszył z Kęt w kierunku Częstochowy. Tam znów wygrał Piasecki, przybliżając się do zwycięstwa w „generalce”. W wywiadach legenda polskiego kolarstwa często wspomina rok 1985 i metę w Bielsku-Białej…