Trudno w tym dniu nie zatrzymać się choćby na chwilę i trudno też nie myśleć o swoim postrzeganiu patriotyzmu i wolności w szerszym kontekście niż tylko tej jednostkowej, osobistej.
Skąd się wzięła moja Polska? Co i kto sprawił, że była i jest ważna. I co zrobić, żeby dzisiaj nasi synowie, wnuki, czerpali z tej naszej wiedzy, patriotyzmu, emocji pełnymi garściami. Nauczył mnie tego mój ojciec i cały mój dom rodzinny, potem nauczyciele dzięki, którym brałem do ręki książki i czytałem jednym tchem. Niekończące się dyskusje i debaty na lekcjach historii i polskiego. Kapitalne kazania, które w czasach sowieckiej niewoli były dla nas młodych ludzi jak powiew świeżego powietrza. Autorytety – często Ci, których wówczas zamykano, próbowano kompromitować, dyskredytować, a którzy wówczas pokazywali, że warto o tę wolność zawalczyć. Pielgrzymki papieskie i te miliony Polaków, modlących się, śpiewających „Boże coś Polskę”, no i oczywiście Papież mówiący o wolności i nie tylko o niej. To wszystko budowało nasze marzenia, pragnienia i inspirowało nas działania.
Te marzenia się spełniły i żyjemy dzisiaj w wolnej Polsce. Co więcej jesteśmy też częścią Europy do której kiedyś nie mogliśmy wjechać. Ta Europa jawiła nam się wtedy jak ziemia obiecana, kraina marzeń, dobrobytu i wolności. No i dzisiaj to wszystko mamy. Jak to zwykle bywa z marzeniami, rzeczywistość nieco odbiega od naszych wyobrażeń ale… Mamy to. I tutaj mógłbym postawić trzy kropeczki i pozwolić się wylać temu całemu hejtowi, polskiemu malkontenctwu, głęboko gdzieś skrywanym kompleksom. Mógłbym ale nie chcę i nie mogę. Zbyt dobrze pamiętam Polskę mojej młodości, brudną szarą, ubogą, zakompleksioną, z tysiącami, moich rodaków marzących tylko o tym, żeby się wyrwać tam na Zachód i na zmywaku, lub na plantacjach truskawek, szparagów, walczyć o swoje lepsze życie. To nasza przeszłość, która została za nami. Żyjemy dzisiaj w pięknym bogatym kraju, dogoniliśmy Hiszpanię, Włochy, Portugalię i wiele innych krajów Europejskich. Masowo wyjeżdżamy na wczasy wszędzie gdzie nam się zamarzy, żyjemy w pięknych miastach, mamy świetne drogi i jesteśmy z roku na rok bogatsi. To do nas coraz więcej mieszkańców Europy przyjeżdża i chce tu żyć i mieszkać. To nasz złoty wiek. Europejczycy spoglądają na nas z podziwem i niedowierzaniem. Tylko my Polacy mamy "bielmo" na oczach.
Postanowiłem sobie, że nie pozwolę, żeby dzisiaj ktoś zepsuł mi celebrowanie tej niepodległości. Dlatego omijam wszystkie polityczne komentarze, wypowiedzi polityków tych z samej góry i nie tylko. Bo mam smutne i nieodparte wrażenie, że tylko oni nie zrobili postępu a wręcz przeciwnie. Idee i wartości, które w polityce powinny odgrywać ważna rolę i kiedyś odgrywały, zostały zamienione na marketing polityczny. Nie chodzi o to w co się wierzy tylko co się sprzedaje. Więc nie chcę czytać i słuchać jak wzajemnie się obrzucają błotem, i prowadzą wojnę nawet dzisiaj. I jeśli coś mnie niepokoi i martwi to gdzieś tam z tyłu głowy taka obawa, że ten dobrostan nie jest nam dany raz na zawsze, i że jak się już zdarzało w naszej historii możemy to stracić.
Stoimy razem z Kacprem, daję mu flagę do ręki, żeby poczuł, że to ważny symbol naszej tożsamości i wolności. W duchu cieszę się, że póki co nie ogląda jeszcze, nie czyta i nie słucha polityków, bo boję się, że jak zacznie to wszystkie moje starania pójdą na marne i jeszcze im uwierzy, że Europa to zło, że nie jesteśmy wolni, albo że musimy jak owce prowadzone na rzeź ulegać politycznie poprawnemu mainstreamowi i porzucić naszą tradycje, tożsamość, przekonania itp. I tak od ściany do ściany. A mnie się marzy taki normalny, kraj nad Wisłą, gdzie ludzie żyją obok siebie w przyjaźni, nawet jak się różnią, gdzie nie trzeba się opowiadać za którąś z frakcji, i bić brawo na wiecach i w miastach, żeby się nie narazić tym co akurat rządzą. Żeby tę wolność móc czuć prawdziwie i bez strachu. Bo wcale nie było łatwo ją zdobyć.
Kiedyś Józef Tischner napisał:
Polacy przyzwyczaili się czekać na wielkie autorytety i widzimy je przede wszystkim w kategoriach przywództwa. Natomiast prawdziwy autorytet buduje się inaczej, bardziej w duchu romantyzmu, który mówił o tym, że trzeba wejść do duszy drugiego człowieka, być w jego środku i pośredniczyć pomiędzy nim a nim samym … Polski ból jest dziś tęsknotą za tymi, którzy umieją wchodzić i mówić do duszy. I jest też reakcją na widok głupoty, która się pleni na szczytach, jest to ból związany mocno z obecnością telewizora w domu; dawniej też się działy okropne rzeczy, ale większość ludzi o tym nie wiedziała, bo nie mieli telewizorów. A dziś mają i oglądają tych geniuszy, i kiedy ich tak oglądają, to rodzi się pytanie:” Boże co ja mam z nimi wspólnego.
I chociaż to było bardzo dawno, to wciąż niestety idealnie trafia.
A nasz flaga pięknie powiewa na wietrze i tego się trzymam. Bo żyjemy w pięknym i bogatym kraju, i co najważniejsze naszym, bo Niepodległa Polska to My.




