Uważaj, pasja twego życia może się w nim pojawić nagle, nieoczekiwanie i niezależnie od tego, ile masz lat. Trzeba tylko być otwartym na nowe i poszukiwać. Aby uzasadnić tę myśl, opowiem o niezwykłej pasji do szydełkowania, która odmieniła życie pani Krystyny Pytel.
Poznałyśmy się kilka lat temu w niezbyt miłych okolicznościach, bo w szpitalnej sali. Łóżko Krysi było inne niż pozostałe,bo piętrzyły się na nim różnobarwne motki włóczek. Krysia nie rozstawała się z szydełkiem, przy pomocy którego tworzyła piękne, barwne kawałki dywanika, o ile dobrze pamiętam. Ale znając typowe szydełkowe słupki i półsłupki, od razu zauważyłam, że ona swego szydełka używa jakoś inaczej. Istotnie. Jej sposób łączenia włóczek i sznurków okazał się autorskim wynalazkiem. Szydełkowymi słupkami oplatała grubszy sznurek. Dziś ma w swym dorobku setki prac wykonanych tą techniką.
- To zaczęło się całkiem przypadkiem. Kilka lat temu moja najstarsza córka Ania zapytała, czy bym jej nie zrobiła pufy ze sznurka, co było wtedy modne. Miałam kiedyś doświadczenia w robótkach z drutami, robiłam dzieciom sweterki, ale nie znałam szydełka. Szukałam na YouTube tutoriali, jak się robi na szydełku. Zrobiłam tę pufę. I to nie jedną. Wpadło mi wkrótce w ręce wielkiepudło sznura, jednak był on zbyt sztywny i gruby,nie nadawał się do szydełkowania. Babskim sposobem próbowałam go jakoś wykorzystać, sklejać, na szczęcie klej był stary i to się nie powiodło. Moje oko padło na wielką torbę włóczki bistorowej w pięknych kolorach, którą moja ciocia staruszka chomikowała przez 45 lat. Postanowiłam tą włóczką opleść ten pechowy sznur. To było moje odkrycie. Od tego momentu każdą wolną chwilę i wszystkie wolne pieniądze przeznaczałam na moje hobby, które stało się prawdziwą pasją. Dawało mi i daje niesamowitą frajdę. Gdy zaczynam szydełkować, nagle coś otwiera mi się w głowie, dostaję jakiejś twórczej aktywności, to jakoś samo się dzieje– opowiada Krysia, próbując opisać ten proces, który jest wypadkową myśli rodzącej się w głowie, emocji i umiejętności manualnych. - Jest ponoć taka teoria 3 H – z angielskiego - head, heart i hand, niezbędna do osiągnięcia sukcesu w twórczości manualnej. To u mnie działa w przypadku szydełkowania na sznurze, które pozwalami ciągle odkrywać nowe możliwości.Wzór z wybranych materiałów i kolorów rodzi się niejako sam w trakcie pracy – wyznaje.
Zaczynała od okrągłych podstawek, potem wymyśliła, jak na takich podstawach „zbudować” ścianki koszyczków. Eksperymentowała z grubością, materiałem i kolorami, zarówno sznurka, jak i oplotów, a efekty były coraz piękniejsze i ciekawsze, niezwykle różnorakie. Szybko pojawiały się nowe koszyki i torby, a szydełkowanie na miękkich sznurkach pozwoliło robić na przykład gustowne plecaczki. Nowe pomysły przychodzą ciągle. Krysia kocha żywe kolory i zestawia je odważnie. Efekty zaskakują nieraz ją samą. Zupełnie inaczej wygląda koszyk szydełkowany kolorowymi nitkami na gładkim sznurze, a inaczej na kolorowym. Zależy też od samego splotu, który może się różnić i zmieniać. Sznur może być też różnej grubości i wykonany z różnego materiału. Praca na grubym sznurze ma większe prześwity, przezktóre przenika światło. To ją zachwyca. Swe gotowe dzieła z radością sama ogląda po wielokroć i fotografuje, najczęściej w swym ogrodzie, gdzie na tle zieleni czy drewna prezentują się znakomicie. Fotki wrzucana Instagrama, gdzie zyskała bardzo szybko tysiące obserwujących, co poświadczało, że ta technika była nowością. Zamieściła nawet dwa filmiki na YouTube z instruktażem, jak te cudazrobić.
– Chętnie dzielę się tą moją pasją, cieszę się, że ktoś inny ją podchwyci, gdy też go ucieszy, tak jak mnie. Jest już kilka osób, które robią piękne rzeczy twórczo, nie tylko kopiując – mówi, zaznaczając, że trzeba do tej pracy mieć cierpliwość. Nie zawsze wychodzi coś idealnie, trzeba się cofnąć, spruć. –Nieraz na warsztatach mówię, że w życiu trzeba robić tylko to, co da się spruć i zrobić od nowa – śmieje się. Śmieje się zresztą często i chętnie.
Ważnym momentem było zaproszenie Krystyny Pytel do udziału w dużej zbiorowej wystawie pt. Korzenie,która trwała od czerwca do sierpnia 2019 r. w Galerii Bielskiej BWA. – To było ważne wtedy i ważne jest do dziś, i jest powodem do dumy, że moje kosze, dywaniki, torebki nagle wylądowały w takim miejscu, które kojarzy się ze sztuką, tuż obok prac zawodowych artystów – podkreśla. Galeria BWA zaproponowała też Krystynie poprowadzenie warsztatów z jej metodą szydełkowania nasznurze. – Nie wiedziałam, czy będę umiała wytłumaczyć i pokazać innym moją technikę, czy w ogóle się do tego nadaję, ale okazało się, że tak, powiem nieskromnie, że umiem to robić – mówi dziś, mając już za sobą sporo takich warsztatów w różnych miastach, choć najwięcej w Bielsku-Białej, w Pracowni Kreatywności.
– Związałam się z tą pracownią. Chodzę tam też sama na warsztaty z różnych dziedzin, bo czasem może się okazać,że coś nowego mnie również zafascynuje, że mogę to połączyć z ukochanym szydełkowaniem. Tak na przykład nauczyłam się wiązaćmakramy, które często teraz wykorzystuję w pracach z szydełkiem. Ale byłam też na świetnych warsztatach tworzenia witraży, kolaży, malowania tuszem atramentowym – opowiada.
Dzięki tym manualnym talentom, o których wieść rozeszła się w mieście, Krystyna Pytel otrzymała propozycję nowej pracy. A była w takim monecie życia, w którym kobietom o pracę bardzo trudno, bo w wieku przedemerytalnym. Zaproponowano jej prowadzenie zajęćw domu dziennego pobytu dla seniorów, funkcjonującym w strukturze Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Pokochała to nowe zajęcie, ale aby lepiej móc je wykonywać, zapisała się na dwuletnie policealne studia z terapii zajęciowej w TEB Edukacja. I pięknie je zakończyła z bardzo dobrym wynikiem, lepszym, niż wiele młodszych koleżanek. – Jestem z tego dumna, bo zrobiłam to teraz, gdy mam 59 lat i tak sobie myślę, że ja jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa. Zaczęłam szydełkować po 50-tce, kończąc 50-tkę zdobyłam nowy zawód, w którym mam pracę i już się szykuję na to, co będzie w następnym dziesięcioleciu. Mam nadzieję, że to będzie znów coś fascynującego – mówi.
Tymczasem zakupiła ukulele i zapisała się na kurs nauki gry na tym instrumencie. – Zamierzam ćwiczyć mózg, ucząc się czegoś nowego i już się na to cieszę – śmieje się. Drugi powód do zakupu ukulele jest bardziej przyziemny. Wożenie gitary na placach, gdy jeździ się po mieście rowerem, a takiego środka komunikacji używa Krystyna – nie jest łatwe. Gitarę wozi dziś na zajęcia dla osób z niepełnosprawnościami prowadzone przez stowarzyszenie Serce dla Serca, a także wykorzystuje ją w pracy, gdzie stworzyła zespół „Pod jemiołą”. Seniorki śpiewają chętnie i są zachwycone. Ukulele zmieści się w koszyku, będzie wygodniej.
- Wiele kobiet boi się momentu przejścia na emeryturę, a ja czekam na tę chwilę, bo będę miała więcej czasu na robienie różnych rzeczy, a może wśród nich odkryję nową pasję? Wydaje się, że największym nieszczęściem, jakie może się zdarzyć człowiekowi, to przeżyć życie i nie odkryć swej pasji, tego, co cię kręci. O tym się przekonujesz dopiero wtedy, gdy już na nią trafisz i dziwisz się, że tego wcześniej nie było i nawet nie miałaś pojęcia, co tracisz. A na pewno każdy ma pasję, tylko jego poszukiwania idą w złym kierunku.Wracając do mego szydełkowania. Okazuje się,że to, co mnie przychodzi z ogromną łatwością, innym sprawia trudność. Przekonałam się o tym na warsztatach. Najbliższe odbędą się 22 października w Pracowni Kreatywności. Będziemy robić kosze. Ale wykonanie kosza to długi proces, my poznamy jedynie sposób, jak to zrobić, a potem trzeba będzie popracować w domu – podkreśla Krystyna Pytel, zachęcając wszystkich, którzy jeszcze pasji nie mają, by jej poszukiwali czym prędzej. Bo warto.
Poniżej na zdjęciach kilka prac z różnych lat, a także ich twórczyni i jej rower, a jakże, wyposażony w szydełkowany koszyk, jeden z pierwszych, jakie wykonała.