W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
Aktualności

Historia pewnego spaceru. Agresywny pies zaatakował bielszczanina

Historia pewnego spaceru. Agresywny pies zaatakował bielszczanina

Niedzielny spacer pana Krzysztofa ze swoim psem zakończył się dramatycznie. Historię, która kilka tygodni temu wydarzyła się w Bielsku-Białej przedstawiamy ku przestrodze.

– Była niedziela. Około godziny 9 wyszedłem z psem na codzienny spacer. Na wysokości przystanku „dwójki” pod Stalownikiem zauważyłem, w odległości ok. 50 m, idącego samotnie chodnikiem od strony Wilkowic psa rasy bulterier. Szybko skróciłem smycz mojego psa chcąc zawrócić w kierunku osiedla pod Stalownikiem, gdzie mieszkam – zaczął swoją opowieść pan Krzysztof. Niestety, nie zdążył uciec przez zbliżającym się niepilnowanym zwierzęciem. Zza stojącego na przystanku autobusu wyskoczył bulterier i zaatakował psa i samego pana Krzysztofa. 

– Lewą ręką trzymałem swojego psa, a prawą biłem bulteriera w bok. Psy walczyły ze sobą – opowiada bielszczanin. Z pomocą pana Krzysztofowi nadbiegła widząca zajście kobieta, która podała pana Krzysztofowi kostkę brukową. Ten zaczął nią okładać bulteriera w łeb. Atakującego nas psa próbował także odciągnąć kierowca stojącego na przystanku autobusu. – W pewnym momencie mojemu psu udało się, jakimś cudem, uwolnić z szelek i uciec do domu. Ja dalej walczyłem z agresorem, który w zębach trzymał puste szelki mojego psa. Nie wiem jak długo to trwało, ale napastnika udało mi się spacyfikować i przywiązać do metalowej barierki energochłonnej – opowiada pan Krzysztof.

Bulterier zabrany został do schroniska dla bezdomnych zwierząt, którego przedstawiciele pojawili się na miejscu po tym, jak któryś ze świadków zadzwonił do „Reksia” i na numer alarmowy 112. Na miejsce zdarzenia przyjechała policja i karetka pogotowia. Po chwili policjanci pojechali do schroniska dla zwierząt, a panem zajęli się ratownicy medyczni. Pan Krzysztof, udał się do domu, aby się umyć, przebrać i pojechać – zgodnie z zaleceniem ratowników – na SOR. – W domu, gdy myłem się w wannie doszło u mnie do zapaści oddechowo-krążeniowej. Według relacji żony przez ok 1,5 minuty byłem siny na twarzy z wywalonym na zewnątrz językiem – relacjonuje pan Krzysztof. Wezwano ponownie karetkę i właściciel psa zabrany został do Szpitala Wojewódzkiego. Na następny dzień trafił na „eRkę”, czyli salę intensywnego nadzoru kardiologicznego, a potem na salę chorych. Do domu został wypisany dopiero po dziewięciu dniach pobytu w szpitalu.

Tuż po wyjściu ze szpitala pan Krzysztof odwiedził komisariat policji, chciał złożyć stosowne wyjaśnienia i poinformować, iż w wyniku zdarzenia naruszona została czynność jego organów na okres powyżej 7 dni, co podlega karze zgodnie z kodeksem karnym. Dyżurny poinformował go, iż funkcjonariusz prowadzący sprawę jest na urlopie i skontaktuje się z nim po powrocie.

Od tego czasu na policji pan Krzysztof był jeszcze dwukrotnie. – Wyszedł do mnie jakiś funkcjonariusz i powiedział, że mam się uzbroić w cierpliwość, bo mają problem z właścicielką psa, a ja mogę ją skarżyć z powództwa cywilnego. Tyle tylko, że nie powiedział mi kto jest właścicielem psa – opowiada pan Krzysztof.

Jeszcze tego samego dnia nasz rozmówca udał się do „Reksia”, gdzie poznał nazwisko właścicielki psa. Okazało się, że agresywny czworonóg pochodził z legalnej hodowli w Wilkowicach. Przez wspólną znajomą pan Krzysztof poinformował właścicielkę, że czeka na kontakt. Ten nastąpił – telefonicznie – następnego dnia. Pani powiedziała, że chce załatwić sprawę polubownie i pokryje wszystkie koszty, w tym koszt leczenia pogryzionego psa. Zaproponowała spotkanie w neutralnym miejscu. – Na podany adres mailowy wysłałem wiadomość z dokładnym opisem zdarzenia i moją propozycją polubownego załatwienia sprawy. Dzień później wysłałem sms-a z zapytaniem czy mail dotarł. Otrzymałem potwierdzenie z informacją, że właścicielka bulteriera analizuje przedstawioną przeze mnie sytuacją – opowiada pan Krzysztof. NIestety, do dziś właścicielka psa się nie odezwała.

W międzyczasie poszkodowany dowiedział się także, że mąż właścicielki psa jest policjantem. – Śmiem twierdzić, iż z tego właśnie powodu policja próbuje zamieść sprawę pod dywan, jako że od zdarzenia minęło 5 tygodni, a ja nie zostałem przesłuchany jako osoba poszkodowana. Podczas kolejnego kontaktu z policją dowidziałem się tylko, że właścicielka psa została ukarana mandatem. Ponownie poinformowano mnie, że swoich roszczeń mogę dochodzić na drodze cywilnej. – mówi rozżalony pan Krzysztof i dodaje – Ja tego tak nie zostawię, działanie policji w tej sprawie musi zostać wyjaśnione.

Nasz rozmówca podkreśla, że agresywny pies mógł równie dobrze zaatakować matkę z małym dzieckiem lub kogoś innego, mniej sprawnego. – Jak się dowiedziałem, pies, który mnie zaatakował, jest psem wystawowym. Czy na wystawach też atakuje inne psy? – kończy swą opowieść pan Krzysztof.

 

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart